Archiwum bloga

Ciekawostka czytelnicza

Najgrubsza książka świata liczy 4032 strony, a waży około 8 kilogramów. Jest to zbiór wszystkich przygód panny Marple - postaci wykreowanej przez Agathę Christie.

RECENZJA: Dan Brown - Początek




                Dana Browna można bez krzty przesady nazwać jednym z najpopularniejszych autorów książek na świecie. Jego największy hit - "Kod Leonarda da Vinci" z roku 2004, rozszedł się w nakładzie prawie 100 milionów egzemplarzy i został przetłumaczony na 44 języki. "Początek" to jego siódma książka i piąta z Robertem Langdonem jako protagonistą. Pytanie tylko, czy ta seria nie powinna umrzeć w glorii i chwale dekadę temu?
                Fabuła książki opowiada o naukowcu, który ma do przekazania światu bardzo ważne odkrycie. Niestety, podczas wielkiej prezentacji, oglądanej przez Internet na żywo przez miliony osób, zostaje w tajemniczych okolicznościach zastrzelony. Robert Langdon, wraz z narzeczoną hiszpańskiego księcia oraz sztuczną inteligencją stworzoną przez naukowca, obiera za cel odnalezienie całości prezentacji i przekazanie jej już nie milionom, ale setkom milionów ludzi na całym świecie. A stawka jest warta gry, gdyż prezentacja zawiera odpowiedzi na odwieczne pytania ludzkości: skąd idziemy i dokąd zmierzamy? W całość zamieszany jest hiszpański kardynał, kościół palmariański, a nawet hiszpańska rodzina królewska.
                "Początek" to najlepsza książka Dana Browna z serii o Robercie Langdonie. Najlepsza, bo wszystkie są takie same. Nie sposób nie rozpocząć opinii o tej książce inaczej niż słowami kultowej piosenki - "Ale to już było". Dla osoby znającej z poprzednich książek klisze, jakimi posługuje się autor, "Początek" będzie jak remiks dobrze znanej piosenki. Znowu Langdon poszukuje czegoś przełomowego, znowu ma to zburzyć całe chrześcijaństwo, znowu ma ze sobą partnerkę, z którą znowu będzie rozwiązywał historyczno-symboliczne zagadki w kolejnych znanych miejscach. Charakterystyczne dla Browna zwroty akcji nie będą w stanie zaskoczyć weteranów sagi (jedynie samo rozwiązanie na końcu może przynieść zaskoczenie). Czasami miałem wrażenie, że były one wymierzone co do strony, jakby autor ustalił sobie stałą ilość kartek, po których musi nastąpić zwrot akcji. Osobiście bardzo mi się podobały książki "Cyfrowa twierdza" i "Zwodniczy punkt", ponieważ w nich Dan jeszcze nie odnalazł swojej "złotej formuły", zgodnie z którą pisze każdą kolejną książkę. Chętnie przeczytałbym następną jego książkę bez Roberta w roli głównej.
                Nie mógłbym zasnąć z czystym sumieniem, gdybym nie poruszył jeszcze jednego wątku - założenia, jakoby wszyscy chrześcijanie, w tym katolicy, byli kreacjonistami, a udowodnienie ewolucji zburzyło cały Kościół. Pogląd ten najpewniej wziął się stąd, że w Stanach, gdzie żyje Dan Brown, jest mnóstwo kreacjonistycznych sekt protestanckich. Ale - niespodzianka! - jest mnóstwo chrześcijan, do których należy również znaczna większość katolików, którzy jak najbardziej akceptują istnienie ewolucji. Powiem więcej - od lat 50-tych w oficjalnej wykładni Kościoła przyjmuje się pierwsze rozdziały Księgi Rodzaju (łącznie z opisem stworzenia świata) za opisy poetyckie i symboliczne, nie zaś historyczne. Takich nieścisłości uniwersum Langdona i świata rzeczywistego jest więcej, choć są one również w jakiś sposób stałym punktem w książkach z tej sagi.
                Na koniec powiem - "Początek" to fantastyczna książka. Moja recenzja jest napisana z perspektywy osoby, która przeczytała każdą książkę Dana Browna i uważam, że weterani serii będą mieli podobne odczucia co ja - fajne, ale nic nowego. Zaś nowi czytelnicy, nieznający przygód Roberta Langdona, lub którzy przeczytali sam "Kod da Vinci", jestem przekonany, że będą zachwyceni. Bo to nadal ciekawa, niesamowicie wręcz wciągająca książka, dzięki której można się dowiedzieć paru ciekawostek z dziedziny historii i architektury, na przykład barcelońskiej Sagrady Familii. Im z pewnością ta książka bardzo przypadnie do gustu.

0 | dodaj komentarz

Prześlij komentarz