Książka House of Cards: Bezwzględna gra o władzę oraz oparte o nią dwa pierwsze sezony serialu House of Cards pokazały czytelnikom oraz widzom drogę Franka po trupach do celu - najwyższego stanowiska w państwie. Potem ich drogi się rozeszły i każde z mediów pociągnęło historię w swoją stronę. Dzisiaj zajmiemy się drugą częścią sagi Michaela Dobbsa, opowiadającej o dziejach bezwzględnego Francisa Urquharta.
Ograć króla rozpoczyna się bezpośrednio po wydarzeniach przedstawionych w części pierwszej. Francis stara się odbudować zaufanie wyborców, nadszarpnięte poprzez głośne skandale, za które sam odpowiadał. Wypełniając jeden ze swoich obowiązków, spotyka się co tydzień z królem. Monarcha chce wygłosić przemówienie o jedności narodowej w Boże Narodzenie, jednak Frank nie chce do tego dopuścić, gdyż byłoby to równoznaczne z tym, że rząd dzieli obywateli, a nie jednoczy. Król, mimo tego, iż ma związane ręce, postanawia postawić się premierowi, który wypowiada mu wojnę. Jedno jest pewne - na dwa tak wielkie charaktery nie ma miejsca i ktoś musi ustąpić. Ale kto to będzie i jak się to stanie?
Druga część opowieści o Urquharcie jest skoncentrowana na konflikcie króla i premiera, jednak nie zagłusza to innych wątków. Do najciekawszych należą: doradcy królewskiego, ukrywającego swoją prawdziwą tożsamość, również przed samym sobą; Sally, mistrzyni sondaży, którą zatrudnia do celów propagandowych Francis oraz niepokornej księżnej potrzebującej na gwałt pieniędzy. Za wszystkim, jakby z boku sceny, stoi znany z poprzedniej części magnat prasowy Landless, rzadko będący na pierwszym planie, jednak kluczowy w całej intrydze. Wszystkie te wątki rozwijają się z pozoru bez wpływu na główny konflikt, jednak pod koniec zaczynają się splatać, tworząc wręcz niesamowite związki przyczynowo-skutkowe. Sam antagonista Franka, król Wielkiej Brytanii, został napisany tak, by być absolutnym przeciwieństwem premiera - jest uczciwy wobec innych, a przede wszystkim siebie, empatyczny, bez parcia na szkło, nieco skryty i nieśmiały. Doprowadza to czytelnika do momentu, w którym nie wie, dlaczego nadal kibicuje temu draniowi Urquhartowi, zamiast porządnemu królowi.
Fantastyczne w całej serii są zwroty akcji - momenty, w których działania poczynione z myślą o zysku, czynią szkody i na odwrót. Nigdy nie można przewidzieć jaki będzie końcowy skutek działań zarówno Francisa, jak i monarchy. Jeżeli zaś miałbym wymieniać minusy, wskazałbym na dosyć wolne tempo akcji, przynajmniej na początku. Niektóre wątki zdają się być rozwleczone i niepotrzebnie przedłużane. Ale największy problem mam z finałem. Cała intryga się już zakończyła, wiadomo, kto wygrał. Dochodzi do starcia głównych przeciwników. Spotkanie to przybiera niespodziewany obrót i oto nagle wygrany stoi przyparty do muru, bez możliwości poruszenia się. Przegrany zaś, mimo ustąpienia z urzędu, zdaje się być ostatecznym zwycięzcą. Wiadomo już, że będzie w stanie boleśnie ranić adwersarza. I co się wtedy dzieje? Koniec książki. Po przeczytaniu pomyślałem, że to wydarzenie stanie się punktem wyjścia do kolejnej części. A tu się okazuje, że Ostatnie Rozdanie zaczyna się dziesięć lat później, a sam wątek już nigdy nie zostaje podjęty. Moje rozczarowanie było przeogromne. Panie Dobbs, tak się nie robi.
Pomimo momentami ślamazarnej fabuły i fatalnego zakończenia, House of Cards: Ograć Króla to nadal wspaniała książka. Cała saga jest pozycją obowiązkową dla każdego szanującego się fana intryg i brutalnych rozgrywek politycznych, w których nie ma czegoś takiego jak zasady fair play - "poluj lub bądź zwierzyną", jak mawia Francis.
0 | dodaj komentarz
Prześlij komentarz